Również mój pierwszy Goldenbox. Jego zawartość bardzo, ale to bardzo mi odpowiada. I tak, w tytule mojej opinii jest odniesienie do ulubionego produktu - czyli balsamu pod tusz. Nie używałam nigdy czegoś takiego, a efekt widać - nomen omen - gołym okiem. Po zaaplikowaniu balsamu tusz naprawdę nie robi nam Akademii Pana Kleksa. Drugie miejsce zajmuje bezapelacyjnie serum. Cera czyściutka i gładziutka, inaczej tego nie ujmę. Nanosrebru przypadło trzecie miejsce. Dobre, jeżeli mamy problemy z cerą. Fajnie gasi większe pryszcze. Woda perfumowana może początkowo sprawiać wrażenie, jakbyśmy pryskały się babcinymi perfumami, ale dajcie jej trochę czasu i otrzymacie lekki, przyjemny zapach, który nie gryzie po nosie. Maseczka Elle, pomimo iż na mojej twarzy od razu wywołała pożądany efekt, nie przypadła mi do gustu. Wolę maseczki w formie kremu. Tak samo próbka odżywki. Nie, nie, nie. I dlatego cieszę się, że była próbka. Reszta produktów - jestem na TAK!